Wizyta w Portugalii
Dzień trzeci. Dwa określenia: Algar do Carvão i Mistérios Negros. Kto nie widział, ten nic nie widział, ale o tym za chwilę. Zaczęliśmy dzień wizytą i warsztatami w szkole partnerskiej. Warsztaty, jak zwykle budzące sporo napięcia, były okazją do pokazania kreatywnego potencjału twórczego naszych dziewcząt. I mimo stresu przyniosły sporo radości, do tego stopnia, że zabrakło czasu na dokończenie pracy, więc w kolejnych dniach trzeba będzie do tematu wrócić. A teraz crème de la crème. Algar do Carvão to wygasły wulkan, który podziwia się od wewnątrz. Tak! Wchodziliśmy do wnętrza wulkanu i spoglądaliśmy w niebo. To piorunujące wrażenie a trzeba pamiętać, że jest to jeden z trzech wulkanów na świecie, który można zwiedzać w ten sposób.
Mistérios Negros z kolej to malowniczy szlak górski (oczywiście prowadzący na wulkan), który pozwala zobaczyć jak odradza się przyroda po wybuchu wulkanu Pico Gordo w 1761. Od tego czasu roślinność powoli odzyskuje utracone moce porastając coraz większe obszary. Jednak do pełnego sukcesu trzeba jeszcze wielu, wielu lat. Przedzieraliśmy się wśród cedrów japońskich i przez wrzos azorski. Miejscami było stromo, mokro, ślisko, co oczywiście zaowocowało spektakularnym upadkiem….. (nie napiszę kogo, niech się sama przyzna )
Mamy taką zasadę na wyjazdach Erasmusowych, która mówi, że jeżeli nie zrobisz 20 kilometrów na nogach przynajmniej dwa razy, to wyjazd się nie liczy. Nasz się już liczy. Wczoraj i dzisiaj zamknęliśmy licznik.