O Bębniarkach...

  • Drukuj zawartość bieżącej strony
  • Zapisz tekst bieżącej strony do PDF
4 listopada 2016

Na festiwalu jak już wcześniej pisała Wiktoria było super… Ale dla mnie najbardziej niesamowite było też  to, że dziewczyny mogły zaprezentować swoje talenty wśród profesjonalnych artystów uprawiających prawdziwą  „sztukę wysoką” i nie odstawały od nich na dowód kawałek tekstu osoby która tenże festiwal odwiedziła...

i napisała o nim tak:

„…Bębniarki! Ach i och. To znaczy nie od razu… Bo na początku słyszałam tylko… jakieś no… bębnienie. Towarzyszyło mi w taksowaniu twarzy tych dziewczyn. Pomału, niezauważalnie zaprosiły mnie jednak do swego walącego świata. I tak jak odprawiana mantra, jak powtarzane w kółko różańcowe zdrowaśki, jak taniec derwiszy czy żydowska amida, tak i bębnienie narastało we mnie, zmuszając moje serce do bicia w jego rytm. Jeśli coś zalęga się w sercu, to chyba musi być dobre nie? Pewnie słyszane z daleka, wydaje się być tylko hałasem, przeszkadzajką, kakofonią. A przecież tak nie długo trwało by dziewczyny przekonały mnie, że mają siłę przywoływania deszczu. Gdyby tylko chciały – zacząłby padać…”

Wróciłem z festiwalu padnięty jak Kafka ale bardzo szczęśliwy i w takich m momentach mogę z czystym sumieniem powiedzieć  I’love my Job!!!